z pamiętnika
...
Pytasz dlaczego nie piszę?
Nie mogę przecież,
Nie jestem już częścią Twojego życia.
Jestem tylko słowami wirtualnymi pisanymi emocją.
Ze smutkiem, z tęsknotą, z miłością.
Chwilą przemyśleń, niepokoju i zadumy.
Czasem marzeniem niedoścignionym,
Nierealnym.
Głosem, który zanika chociaż pamiętasz jego brzmienie.
Przyszłością jestem już nie Twoją.
Nadzieją .... swoją.
...
Dzisiaj
Właściwie to nie pamięta już dlaczego nosi każdej jesieni w swojej torebce świeże kasztany.
Pamięta za to wiele miejsc, w których je zbierała.
Te z przed dwóch lat podczas spaceru na Wawel. Był słoneczny chłodny już dzień i kiedy wjeżdżała do Krakowa to płakała. Wróciły wspomnienia, których się nie spodziewała. Ostatnie lato, Kraków w deszczu i bieg na boso po ulicach w stronę zostawionego gdzieś blisko Kazimierza samochodu...
Są wspomnienia, które się pielęgnuje i są takie, które wracają same. Zupełnie nieoczekiwanie spływają na nas podczas zwykłego poniedziałku, czwartku czy niedzieli.
Przypominają, że czas biegnie, życie płynie, a marzenia chwilami zdają się być nierealne i niedoścignione.
Te zebrane w zeszłym roku w Kazimierzu nad Wisłą nieopodal rynku tuż pod kościołem świętego Jana Chrzciciela i świętego Bartłomieja były duże, błyszczące i delikatne. W powietrzu unosiło się misternie tkane babie lato, rynek był pusty, opustoszały też kawiarnie, galerie i uczęszczane w koło turystyczne szlaki. Wisła skrzyła się w jesiennym ciepłym słońcu, a ona oczyma wyobraźni widziała przed sobą swoją coraz bardziej jaśniejącą przyszłość .
I te z tego roku zbierane w Darłówku pod kasztanem, który stoi i spokojnie przygląda się morzu. Rośnie tuż przy porcie i pewnie skrywa jego liczne tajemnice. Owoce ma nieduże i bardzo chłodne.Jeśli przyłożyć je do ucha w lekko przymkniętej dłoni ma się wrażenie, że zaszumiały by jak muszle.
I gdyby tak lata tymi noszonymi w damskiej torebce kasztanami opisać, to co rok to nowa historia i nadzieja okazała się prawdziwa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz