jak kasztany w damskiej torebce

jak kasztany w damskiej torebce
skrzynka

niedziela, 28 września 2014

W Kazimierzu nad Wisłą



Pierwszy raz odwiedza to miasto, gdy jest już dorosła. 
Ma prawie poukładane życie - dzieci, dom, pracę, a jednak jakby coś znowu zaczynała od początku. 
A może ten właśnie początek miał miejsce w Kazimierzu nad Wisłą. 
Była jesień i zmrok zapadał wcześniej niż to bywa latem. 
Mała kawiarnia prawie na wprost studni na rynku tego nieznajomego jeszcze wtedy miasta. W środku półmrok i tylko zapalone na stolikach świece. Muzyka cicho i leniwie sączy się z głośników i nie przeszkadza myśleć. 
Nawet kelner zaraz po przyjęciu zamówienia znika jakby był świadom,  że nie wypada zmącić niczym tej nastrojowej chwili.
To miejsce tak bardzo znane i zachwalane przez wszystkich, którzy je odwiedzili teraz prawie zupełnie opustoszałe ujmuje ją swoim położeniem,  krzywizną rynku, starymi budynkami i Wisłą, która w pewien szczególny sposób zdaje się z czułością otulać je z jednej strony.
Wie coś o tej czułości.
Jest kobietą, która w pewnym wieku staje się tej czułości właśnie bardzo świadoma. Świadoma również tego, że może ona mieć bardzo różne oblicza, i  że jest jej  tyle rodzai ile osób zechce tą czułością obdarzyć.
Inna jest czułość do swojego dziecka,  inna do ukochanej mamy, inna do babci, która występuje już tylko w dobrych wspomnieniach i inna zupełnie do ukochanego mężczyzny.
Do mężczyzny, który czasem staje się przez chwilę jednością z tą kobiecą czułością. 
Każda z tych czułości jest dla niej wyjątkowo ważna,  każda odgrywa w jej życiu inną rolę i każdej z nich ona jako kobieta tak bardzo potrzebuje. 

W sali na wprost stolika,  przy którym siedzi wisi na ścianie ogromne stare lustro.
Przez chwilę przygląda się obrazowi kobiety, który się w nim odbija. 
Jest ładna. Ma w oczach pewną radość lekko pomieszaną z miłym zaskoczeniem. Delikatny makijaż podkreśla subtelnie jej urodę. Włosy spięte w luźny kok z tyłu głowy, pozwalają wymykać się kilku niesfornym kręconym kosmykom dodając tej twarzy jeszcze łagodności. Odcień ciepłego grubego swetra coś pomiędzy szarym, a gołębim zdaje się być idealnym wykończeniem całości obrazu.
Przechyla lekko głowę i uśmiecha się z czułością do swojego przecież odbicia.
To ten ostatni rodzaj czułości,  którego się ostatnio nauczyła i który jest dla niej równie ważny jak i inne. Czułość w stosunku do siebie samej.

Poznała już to miasto i wraca tu od czasu do czasu, może tej jesieni znowu uda się wrócić? 
Usiąść w ulubionej kawiarni na rynku, spojrzeć na swoje odbicie w lustrze,
i pomyśleć o tym co tak ważne w życiu każdej kobiety...



piątek, 26 września 2014

Kasztany













z pamiętnika
...
Pytasz dlaczego nie piszę?
Nie mogę przecież,
Nie jestem już częścią Twojego życia.
Jestem tylko słowami wirtualnymi pisanymi emocją.
Ze smutkiem, z tęsknotą, z miłością.
Chwilą przemyśleń,  niepokoju i zadumy.
Czasem marzeniem niedoścignionym,
Nierealnym.
Głosem,  który zanika chociaż pamiętasz jego brzmienie.
Przyszłością jestem już nie Twoją.
Nadzieją .... swoją.
...

Dzisiaj

Właściwie to nie pamięta już dlaczego nosi każdej jesieni w swojej torebce świeże kasztany.
Pamięta za to wiele miejsc, w których je zbierała.
Te  z przed dwóch lat podczas spaceru na Wawel. Był słoneczny chłodny już dzień i kiedy wjeżdżała do Krakowa to płakała. Wróciły wspomnienia, których się nie spodziewała. Ostatnie lato, Kraków w deszczu i bieg  na boso po ulicach w stronę zostawionego gdzieś blisko Kazimierza samochodu...
Są wspomnienia, które się pielęgnuje i są takie, które wracają same. Zupełnie nieoczekiwanie spływają na nas podczas zwykłego poniedziałku, czwartku czy niedzieli.
Przypominają,  że czas biegnie,  życie płynie, a marzenia chwilami zdają się być  nierealne i niedoścignione.
Te zebrane w zeszłym roku w Kazimierzu nad Wisłą nieopodal rynku tuż pod kościołem świętego Jana Chrzciciela i świętego Bartłomieja były duże, błyszczące i delikatne. W powietrzu unosiło się misternie tkane babie lato, rynek był pusty, opustoszały też kawiarnie, galerie i uczęszczane w koło turystyczne szlaki. Wisła skrzyła się w jesiennym ciepłym słońcu,  a ona oczyma wyobraźni widziała przed sobą swoją coraz bardziej jaśniejącą przyszłość .
I te z tego roku zbierane w Darłówku pod kasztanem, który stoi i spokojnie przygląda się morzu. Rośnie tuż przy porcie i pewnie skrywa jego liczne tajemnice. Owoce ma nieduże i bardzo chłodne.Jeśli  przyłożyć je do ucha w lekko przymkniętej dłoni ma się wrażenie,  że zaszumiały by jak muszle.
I gdyby tak lata tymi noszonymi w damskiej torebce kasztanami opisać, to co rok to nowa historia i nadzieja okazała się prawdziwa...